Poetyckie kino pełne miłości i duchów przeszłości.


Zawsze z nieskrywaną przyjemnością wracam do azjatyckiego kina. Może dlatego, że łączy ono te elementy, które doceniam w filmie najbardziej: piękno i brzydotę, miłość i nienawiść, łagodność i okrucieństwo. A to wszystko ogląda się jak jawę i sen, idyllę i koszmar zarazem.
W tym roku obejrzałam Hanezu no tsuki w reżyserii Naomi Kawase . Trzy lata temu widziałam jej poprzedni film „Las w żałobie” .

Film opowiada historię starszego pana, zamieszkującego dom spokojnej starości, który odkrywa przed młodziutką pensonariuszką historię swojego życia, swojej jedynej i największej miłości.
Gdy obejrzałam film pomyślałam, że zbyt często ludzie, tacy Shigeki – starzy , zniedołężniali, z oczami wpatrzonymi w dal, budzą politowanie młodych ludzi. Jakby odbierano im prawo do emocji, miłości, radości życia…

Ten film, w bardzo piękny sposób odkrywa na nowo zakątki duszy ludzkiej i niewiarygodnie wzrusza. Ona – młoda dziewczyna straciła dziecko, on – straszy pan, wciąż pisze listy pełne miłości do swojej zmarłej żony.

Oboje wybierają się w nieoczekiwaną podróż, która jest dla dwojga mistycznym przeżyciem, nie tylko za sprawą emocji, ale także przyrody, która ich otacza.
Między dziewczyną a Shigekim zaczyna się rodzić wzajemna nić porozumienia. Dopiero teraz rozumie go lepiej. Shigeki pragnie dostarczyć listy żonie, ponieważ mija 33 lat od jej śmierci. 

W tym roku kolejny subtelny, piękny film Naomi Kawase – Hanezu no tsuki. Przepiękny film, przede wszystkim ze względu na walory wizualne.

Kawase opowiada o życiu pewnej młodej kobiety Kayoko, która mieszka z mężczyzną o imieniu Tetsuya. Niestety losy bohaterów komplikuje fakt, że kobieta zakochana jest w młodym rzeźbiarzu  o imieniu Takumi.  Jak na azjatyckie kino przystało nawet najtragiczniejsze momenty odbywają się w wielkim spokoju i ciszy. Może stereotypowość w podejściu do niektórych symboli może drażnić, ale nie ma to dużego wpływu na całokształt filmu.

Jesteśmy świadkami cudownych, delikatnych krajobrazów, bohaterowie doświadczają swoich uczuć w bardzo subtelny sposób. W to wszystko wkraczają postacie z przeszłości, okazuje się , że historia lubi się powtarzać. Od wieków bowiem mężczyzna walczy z mężczyzna o kobietę… widz nie widzi tej walki. Obraz Naomi Kawase jest zbyt subtelny na to. Jesteśmy raczej świadkami pięknej, niespełnionej  miłości. 

Natura jest wszechobecna. Jak sama reżyserka stwierdziła” Żyję z myślą, że jestem częścią natury. […] Myślę, że cierpienie, którego ludzie doświadczają w nowoczesnym społeczeństwie wynika z niepostrzegania siebie jako części natury. „


Nasza bohaterka – Kayoko kocha tego mężczyznę, który jest bliżej krwiobiegu, bliżej natury, czuje mocniej, widzi więcej, nie rzuca się w wir nowoczesnego świata. Tetsuya uczepił się życia, które jest jej obce, dlatego każdy poranek oddala ich od siebie. 

Wspólne doświadczanie natury, ciszy, harmonii – taka jest ich miłość. 

 Tytuł filmu oznacza odcień czerwieni. Ten kolor związany jest ze słońcem, krwią i ogniem – z życiem. 

Japończycy jak mało który naród świadom jest kruchości życia.  

13 replies to “Poetyckie kino pełne miłości i duchów przeszłości.

    1. Staram się po malutku uzupełniać ten almanach filmów obejrzanych, ale tyle ich , nie zdanrzam:) – jak mówił bohater pewnego filmu. Dziękuję za miłe słowa. Na Twoim blogu i ja znajduję siebie, troszkę sobie wtedy lirycznieję:)

      1. Masz rację MrsD – u Violi ja też lirycznieję w sposób „cywilizowany” bo u siebie bywam liryczna po-prostacku.U Ciebie doedukowuję się w dziedzinach,na które obecnie nie mam czasu /ani warunków/ i od których mocno się oddaliłam.Całe szczęście,że pobłyskujecie,jak te błędne ogniki na blogowisku. Wiwat MrsD ,wiwat BlueBird. Twoje wywody o kinie japońskim to cenne skrypty .Nie wiem,czy „lubię” kino japońskie ,zdarzało się,że oglądałam niektóre obrazy ale powiem ci ,że zawsze wówczas towarzyszyło mi uczucie dziwnego zniecierpliwienia ,bywało,że zmieniałam kanal.Nie analizowałam tego zjawiska ale generalnie Japończycy kojarzą mi się z kosmitami. Obejrzałam natomiast film Himalaya – nie pomnę jakiej produkcji i tkwiłam przed obrazami i dźwiękami ,jak zaczarowana.Muzykę z Himalayi puszczałam potem w chwilach złego zasypiania ,jeśli rozumiesz ,o czym mówię. Edukuj nas dalej MrsD. Przyjemnie literacko, sympatycznie i ZA DARMO dostarczasz ludziskom strawy duchowej.Acha, w Katalonii nie byłam ale te wąskie,urokliwe uliczki znam skądinąd- tak sądzę.

          1. Onieśmielam ?! Bój się…….zacna edukatorko .To,co robisz na blogu jest doskonałe , podejrzewam,że imasz się tylko spraw,w których sprawdziłaś się jako profesjonalistka .Każdy dobry belfer „tak ma”- osobiście kiedyś to przerabiałam. Teraz robię wszystko,czego nie przetrenowałam wcześniej więc różnie bywa. Na twoich stronach nie dostrzegam potknięć co mnie trochę złości > chyba zacznę szukać dziury w całym ,hi,hi.

            1. Przyjmę każdą krytykę:) z ust Twoich. Potknięcia są, ale zawsze widzę je zbyt późno. Nad językiem trzeba pracować dużo wcześniej, filologia polska wcale w tym nie pomaga. W ciągu roku szkolnego mam tak mało czasu na czytanie:( ,ale teraz nadrabiam sumiennie. Serdeczności!

  1. Kocham kino, kiedyś miałam tak troszku własne,
    prowadziłam Miejsko Gminny Dom Kultury,
    w którym jednocześnie byłam kierownikiem kina.
    To były czasy!!! Dobierałam repertuar według
    własnego „widzi mi się” nie zawsze zgodnego
    z pozostałymi „kinomanami” tamtego miasteczka. ;-)))

  2. Dobry wieczór Wizjo:) onieśmiela mnie to co napisałaś, ale serdecznie dziękuję. Mistrzynią zaś języka jesteś dla mnie TY. Myślę, że wiem co masz namyśli pisząc o tzw ” zniecierpliwieniu „. Ja ćwiczę swoją cierpliwość na powolnym kinie:)) Film, o którym wspomniałaś znam doskonale i także z przyjemnością wracałam do muzyki. Mam w głowie wiele myśli,tematów, ale czasami wydają mi się być zbyt oczywiste. Pozwalam sobie jednak na pewien egoizm myślenia, że zawsze chciałam, aby ten blog był tym co w głębi mocno mnie dotyka. Dziękuję raz jeszcze, że odwiedzasz mnie. Jest mi naprawdę miło, w gruncie rzeczy my – dorośli – pragniemy takiej samej akceptacji i uznania jak dzieci.

  3. to piękne jest:) to, co napisałaś o tym filmie i to, co można z tych słów przeczuwać…
    myślę, że czas, abym znowu przeszła ze snów na filmy niektóre i dowiadywała się od Ciebie, jakie,
    dziękuję bardzo

Dodaj odpowiedź do signe Anuluj pisanie odpowiedzi

close-alt close collapse comment ellipsis expand gallery heart lock menu next pinned previous reply search share star